poniedziałek, 13 stycznia 2014

Prolog część I



                Groza. Panika. Chaos. Ludzie biegający we wszystkich kierunkach. Padające z niebios czerwone światło rzucało migotliwe cienie na mieszkańców osady, sprawiając ,że ich twarze wydawały się potwornie zdeformowane. W wielu przypadkach nie było to tylko złudzenie. Fala gorąca, która przetoczyła się przez równinę po eksplozji ,do której doszło na nieboskłonie zaskoczyła sporą część osadników na otwartej przestrzeni. Szczęśliwcy ,którym udało się ujść z życiem miotali się na oślep ,na wpół obłąkani z bólu ,który emanował ze straszliwych oparzeń. Pozostali, do których bogini  fortuny  Norna odwróciła spojrzenie swych bursztynowych oczu zniknęli z powierzchni ziemi, nie pozostawiając po sobie nawet skrawka ubrania.
            Skraag, stał w osłupieniu na skraju lasu i przyglądał się zagładzie swoich pobratymców. W chwili katastrofy znajdował się przy pobliskim jeziorze, próbując złowić parę ryb ,które następnie mógłby sprzedać na targu. Gdy usłyszał ryk rozszalałego interno ,niewiele myśląc wskoczył do wody. Miał szczęście. Opowiadania jego matki ,o szczęśliwej gwieździe pod którą się urodził, okazały się jednak prawdziwe… Z apatii wyrwał go krzyk agonii dochodzący z najbliższej chaty ,na której zawalił się przepalony strop. Nagła myśl trafiła go z impetem żelaznego topora: „Lidia!”.             Jak mógł choć na chwilę zapomnieć o swojej żonie? Jak mógł zapomnieć o dzieciach? Z szybkością błyskawicy przez jego głowę przeleciały przerażające wizje…Jego zona ,zamieniona w stertę płonących kości. Jego syn Bjoerg ,zaledwie 6 letni uwięziony w płonącym domu. Wyobraźnia oszczędziła mu obrazu jego malutkiej córeczki ,Ingrid będącej oczkiem w głowie rodziców. Łajając się za zmarnowany czas ruszył pędem w kierunku swojej chaty stojącej na lewym skraju osady. Z każdym krokiem w głąb skupiska pokrytych strzechą domostw brnął głębiej w duszący, czarny dym niosący ze sobą woń pieczonego mięsa. 
          Woń, która ku jego obrzydzeniu sprawiała ,że do usta napływała mu ślina ,a w głowie pojawiały się obrazy pieczonych prosiąt nadziewanych jabłkami. Oprócz zapachów, ze wszystkich stron docierały do niego wrzaski i wołania o pomoc. Widział ludzi, którzy stali w otwartych drzwiach płonących budynków ,ich puste spojrzenia świadczące o niedowierzaniu i otępieniu. Nie próbowali uciekać przed rozszalałym żywiołem, padali w jego objęcia jakby jego bezlitosne ramiona były wybawieniem od okropieństw ,które rozgrywały się wokół nich. Skraag podniósł do twarzy dłonie zaciśnięte w pieści i przetarł piekące powieki. Był już niedaleko. Nagle jego noga zahaczyła o coś leżącego na ziemi. 
          Spojrzał w dół. Popatrzyła na niego para znajomych, błękitnych oczu.  Brygnar. Przyklęknął przy okaleczonym ciele swojego najlepszego przyjaciela. Cała twarz mężczyzny była poparzona i pokryta bąblami napełnionymi ropą. Jego usta poruszały się, jakby chciał coś powiedzieć, ale jego uszkodzone struny głosowe nie były w stanie wydobyć z siebie dźwięku. Skraag chwycił umierającego kompana za rękę. 
       -Walczyłeś dzielnie Brygnarze, synu Wolfryka. W Walhalli przyjmą cie z honorami należnymi wojownikom. Któregoś dnia, zasiądziemy razem do uczty przy Długim Stole. 
            Poczuł,że palce,które ściskał wiotczeją. Jego wieloletni towarzysz łowów i wypraw łupieżczych odszedł. Do łez wyciskanych przez dym, dołączyła kolejna, czystsza niż pozostałe. Nie było jednak czasu na żałobę. Marnowanie kolejnych cennych sekund mogło skutkować tym,że oprócz przyjaciela, będzie musiał opłakiwać również żonę i dzieci. Podniósł się z klęczek, obiecując sobie ,że po wszystkim wróci, by pochować ciało Brygnara. Był już blisko celu.
           Oto kuźnia wioskowego zbrojmistrza Sverna, jego sąsiada. Zazwyczaj pełna brzęku kutej stali i posapywania miechów. Teraz, cenne narzędzia z najwyższej jakości żelaza topiły się pod wpływem ogromnej temperatury. Tuż za kuźnią był jego dom. Płonął. Skraag puścił się biegiem. Naparł na drzwi, które wbrew jego oczekiwaniom lekko ustąpiły. W środku nikogo nie było. Ponownie wybiegł na zewnątrz. Nabrał do obolałych płuc powietrza i zdobył się na najgłośniejszy krzyk do jakiego był zdolny „Lidia! Bjoerg!”. W odpowiedzi na jego wołania, wiatr przyniósł mu jęki płonących zabudowań i zawodzenie płomieni…
          Oraz cichy, ledwo słyszalny ludzki głos, wypowiadający jego imię. Czepiając się nadziei, na odnalezienie bliskich ruszył w kierunku źródła dźwięku. Po przejściu kilku kroków zobaczył kształt przypominający człowieka, przygnieciony przez nadpaloną belkę. Był to Ulryk, ojciec Lidii żyjący z nimi po sąsiedzku. Skraag pochylił się nad belką, chwycił ją od spodu i potężnym wymachem ramion odrzucił ją, uwalniając starca. „Widziałeś co się stało z Lidią i dziećmi?”-zapytał pomagając Ulrykowi podnieść się na nogi.                    -Biegli w kierunku świątyni. Miałem do nich dołączyć, ale wtedy strop się zawalił…. 
          Serce Skraaga napełniło się nadzieją. Świątynia. Jedyny budynek w całej wiosce, całkowicie wykonany z kamienia. Jeśli udało im się do niej dotrzeć….
          -Ruszajmy!-krzyknął zniecierpliwiony i nie czekając na teścia, ruszył biegiem w kierunku chramu. Biegnąc, modlił się do bogów, tych dobrych jak i złych z  prośbą o bezpieczne schronienie dla swojej rodzin, obiecując im ofiary z koźląt i oddanie połowy łupów z następnej wyprawy grabieżczej na rzecz kapłanów. Pochłonięty myślami instynktownie wybierał drogę pomiędzy gęsto stojącymi chatami kierując się w kierunku głównego rynku osady. Oszołomiony wypadł na otwartą przestrzeń.
           Był na miejscu. Stała przed nim. Masywna budowla z szarego kamienia, rzeźbionego w wizerunki bogów. Nietknięta. Dopadł do masywnych, żelaznych wrót i zaczął szarpać za kołatkę. Na wysokości jego głowy otworzyła się klapka, z której wyglądała przerażona twarz najstarszego kapłana. 
           -Skraag! Jak do tego doszło? Nasza wioska….zniszczona! Widziałem kowala zamienionego w popiół na progu własnego domu…. 
          -Szukam swojej rodziny! Podobno biegli w stronę świątyni!-przerwał mu zniecierpliwiony wojownik. 
          -Są tutaj! Przybiegli na samym początku, kiedy na niebie wybuchł pożar. Żadnemu z nich nic się nie stało. Bogowie są ci łaskawi Skraagu.
           Starzec zniknął z otworu aby otworzyć drzwi. Wewnątrz tłoczyło się około trzydziestu mieszkańców wioski. W tym jego żona i dzieci. Nie zdążył jednak nawet przestąpić progu, aby wziąć ich w ramiona. Ziemia zadrżała. Towarzyszył temu ogromny huk, jakby tysiące młotów uderzało w kowadło. Zaraz po pierwszym wstrząsie, pojawił się następne. Niebo spadało. Niczym parodia deszczu ,z obłoków spadały rozżarzone do czerwoności kawałki skał, wielkości ludzkich głów. 
           Pierwszy, który uderzył w dach świątyni rozbił ołtarz poświęcony Odynowi. Drugi zebrał krwawe żniwo wśród grupki stłoczonych blisko siebie uciekinierów. Tym razem Skraag zareagował błyskawicznie. Chwycił syna w ramiona ,i trzymając go jedną ręką, drugą pociągnął za sobą Lidię, tulącą do siebie rozpaczliwie Ingrid. Wyprowadził ich z zagrożonego budynku i czym prędzej poprowadził w kierunku gór, poprzetykanych siecią jaskiń ,które teraz stanowiły jedyną szansę ochrony. 
            Już zaledwie kilka kroków dzieliło ich od zbitej ścian lasu ,kiedy Skraag poczuł oślepiający ból w prawej nodze. Zachwiał się i upadł, w ostatniej chwili wypuszczając Bjoerga z objęć. Odwrócił się, aby zobaczyć co się stało. Z jego golenia wystawała kość. W poszarpanych mięśniach widział również kawałki obcej materii, które jak się zorientował, musiały pochodzić z odłamku skały spadającej z nieba. Ból był nie do zniesienia. Wiedział ,że nie będzie w stanie kontynuować marszu. 
          Nie chciał też spowalniać swoich najbliższych, obniżając tym samym ich szanse na przeżycie. Wiedział ,że nadszedł czas aby ich opuścić. Wiedział również ,że pozostanie w miejscu podczas gdy z nieba spada deszcz meteorytów jest wyrokiem śmierci. Nie lękał się jej. Był wojownikiem wikingów. Wojownik żyje ze świadomością ,że każda kolejna wyprawa ,może być ostatnią. Zależało mu tylko na żonie i dzieciach. Oni muszą przetrwać…. 
           -Idźcie! Schrońcie się w najbliższej jaskini i przeczekajcie to piekło! Postaram się do was dołączyć najszybciej jak potrafię!…. 
           "O ile przeżyję"-dodał w myślach. Lidia rzuciła mu błagalne spojrzenie. W jej oczach błyszczały łzy. Wiedziała ,że Skraag nie ma zbyt dużych szans na przeżycie. Jednak troska o dzieci przeważyła. Ruszyła biegiem w stronę lasu. Skraag patrzył jak nikną w jego cieniu. Następnie odwrócił się w stronę wioski. 
         Wszystko płonęło. Do jego uszu dotarł potworny, przepełniony nienawiścią ryk. Podniósł wzrok ku niebu, z którego pochodził ten dźwięk…i zamarł. Ponad pogorzeliskiem przepływał w jego kierunku ogromny, pokryty łuską cień, z którego paszczy buchał jasnoniebieskie płomienie…”Smoki”- pomyślał ,zanim jego świat stopił się w feerie ryku rozszalałej bestii i potwornego gorąca.

15 komentarzy:

  1. Zaciekawiło mnie i mam zamiar czytać dalej ;)
    Zapraszam też do sb http://saaaarastory.blogspot.com ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, więc zaczynamy pisanie komentarzy, za które jestem uwielbiany przez garstkę tych szczęśliwców, których czytam. Dlaczego jest ich tak mało? A dlatego, że tylko nieliczni piszą na tyle ciekawie, by mnie zainteresować.
    Odnośnie Twojego stylu: piszesz chaotycznie. Jakbyś był przepełniony energią, chęcią opisania wszystkiego co widzisz w swojej głowie jak najszybciej, przez co wychodzi trochę jakby lekki miszmasz. Tu się dzieje to, za chwilę tamto, jeszcze nie skończyło się dziać drugie, a pojawiło się trzecie. Nie jest to ogromny zarzut w Twoją stronę. Pewnie chciałeś jedynie ukazać chaos jaki się wtedy dział, tyle że można to było zrobić również w mniej chaotyczny sposób ; )
    Oczywiście mogłeś się pod tym względem poprawić, ale o tym przekonam się z kolejnymi notkami.
    Jeśli chodzi o warstwę techniczną - brak akapitów to największy zarzut, mający wpływ także na chaotyczność opowiadania. Ot ściana tekstu, która trochę, ale tylko trochę zniechęca do czytania.
    Także wygląd dialogów kuleje. Przydałoby się jakbyś spędził pół godzinki na poprawianiu tego. Tak samo czasem przecinek nie jest bezpośrednio po wyrazie.
    Samo opowiadanie zapowiada się interesująco. Przemawia do mnie jedno słowo "wiking". Wystarcza, żebym śledził rozwój wydarzeń z przyjemnością ; )
    A.J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, może powinieneś zacząć czytać "Isthmusa" :D Wojna o Midgard to raz, że długie, a dwa- moje pierwsze opowiadanie, więc sam rozumiesz- błędów jest pełno :D Pewnie kiedyś, jak będę miał czas, to popracuję nad poprawą ^^ Z tego miejsca powiem, że: dialogi już są poprawione, oda pauzy i w ogóle, akapity są, i mniej chaosu. ^^ Oczywiście, jeśli chcesz, to nie zabraniam , czytaj sobie i Wojnę, ale ostrzegam...sporo części przed Tobą, które są napisane "ścianą tekstu" :)

      Usuń
    2. Tak w sumie to nie wiedziałem od czego zacząć czytanie. Tyle tego masz, że ja pewnie nie napiszę choćby połowy przez rok, także... Wybrałem pierwsze, które się tutaj pojawiło. No i jak na pierwsze opowiadanie, nie jest przecież źle, skoro je czytam. A musisz wiedzieć, że gust to ja mam wybredny. Zapytaj chociażby Adę Kroll, ona to potwierdzi.
      Zamierzam przeczytać, ale nie z przykrego obowiązku, bo tak wypadal, ale dlatego, że, jak mówiłem, lubię opowieści o wikingach.
      A.J.

      Usuń
  3. No to sie cieszę, i mam nadzieję, że pod koniec nie zmienisz zdania :P Siadłem wczoraj i porobiłem akapity w częściach, w których wcześniej nie istniały, będzie Ci łatwiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, czytam, i widzę totalny chaos! Ale, na całe szczęście, to wcale nie przeszkadza mi osobiście w przebrnięciu przez tekst, wiadomo, każdy może mieć inne odczucia, ale ja osobiście dzięki takiemu chaosowi w Twojej pisaninie mogłam się genialnie wczuć w chaos całej sytuacji, która ma miejsce :D
    Ja Ci chyba nie muszę mówić, że kocham wikingów, całą ich mitologię i już płaczę z radości na myśl o czytaniu Wojny o Midgard, prawda? :D Miałam najpierw ogarnąć inne blogi, na których mam zaległości, ale pomyślałam, że wpadnę i rzucę okiem, i kurczę naprawdę nie żałuję :D
    A jak zobaczyłam smoka na koniec tego fragmentu, to moja radość osiągnęła apogeum :D Masz we mnie czytelniczkę, pewnie powoli będę wszystko nadrabiać, bo jak pracowałam przez ostatnie dwa miesiące to narobiłam sobie masę zaległości, ale co parę dni się pojawię :D
    Jedyna moja uwaga, to że notorycznie zdarza Ci się najpierw spacja, a potem przecinek. A oprócz tego dla mnie git, chociaż jakieś tam malutkie potknięcia się zdarzają. Ale naprawdę, gadam jak potłuczona, bo jaram się przeokrutnie :D
    No dobra, na dziś uciekam, ale wrócę, oj, bądź pewien, że się mnie nie pozbędziesz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to są czasy, kiedy wrzucałem bez sprawdzania poprawności ^^ Mam świadomość tych błędów, ale większą świadomość mam swojego lenistwa, które niczym pancerz chroni mnie przed poprawą^^ No bo duuużo bym miał...:P Ponad połowa tekstów była wrzucona prosto z rożna ^^ I wogle sie coś zwichrzyło z akapitami :O Wciągnęło je w środek...:P Ii, jak już przeczytałaś...:D I już naprawdę nie pamiętam cz chaos był zamierzony, czy też nadgorliwość żółtodzioba.. ^^ Właśnie skończyłem pisać 312 stronę "Wojny..." i kurdę, jak wracam do pierwszych stron, to mi oczy wyłażą na wierzch "Daymn! Naprawdę tak napisałem? :o" i wogle sie czuję, jakbym kogoś innego czytał :D Ale fajnie, że sie podoba ^^

      Usuń
    2. Cóż, lenistwo to moje drugie imię, także znam ten ból D: Ale wiesz, co jakbym ja swoje teksty wrzucała zaraz po napisaniu, bez sprawdzenia, to pewnie byłoby identycznie :D Tych akapitów nawet nie zauważyłam, bo sobie cały tekst w worda skopiowałam (nie mogę czytać białych literek na ciemnym tle, więc mam nadzieję, że nie jest to kopiowanie jakimś problemem, oczywiście wiadomo, nigdzie tego nie zapisuję).
      W sumie to nie takie ważne, liczy się to, że ten chaos miał dobry wpływ na klimat całości :D A co do tego zdziwienia własną pisaniną, to mam dokładnie to samo, jak zaglądam do prologu u siebie, albo coś :D Także to chyba normalne, bo jednak sporo czasu mija, a pisze człowiek dużo, więc to proste i logiczne, że widać różnicę :D
      Podoba się, a jak! :D Serwujesz wikingów i smoki, a ja jestem kupiona :D

      Usuń
  5. Dla mnie czarny na białym jest najbardziej przejrzysty ^^ Eksperymentowałem z różnymi schematami, i ten mi się wydał taki "naj" :P Ale jak zasugerujesz jakiś inny, to chętnie sprawdzę, może będzie "naj-naj" :D I spoko, nawet jak sobie zapiszesz, to nic :) Z tego co mi wiadomo, zakładając konto na blogspocie, automatycznie zrzekliśmy się wszyscy praw autorskich na korzyść tej domeny (jest darmowa i dlatego nasze blogi nie należą do nas a do google) :P Więc wiesz, najwyżej Cię FBI nawiedzi czy inny SWAT, ale to nie ja ich naślę:) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, wiadomo, że to trzeba wszystko jakoś tam do całości szablonu dopasować, wiadomo, a że ja ślepa jestem i ogółem mam problemy ze wzrokiem, więc na wielu blogach tak robię, że sobie teksty kopiuję w worda i tam czytam, bo do worda jestem przyzwyczajona, a i czarny na białym jakoś nie męczy mnie tak, jak biały na czarnym, także wiesz, ja nie namawiam do żadnych zmian, bo rzeczywiście wygląda to dobrze :D
      Naprawdę, zrzekliśmy się praw? D: Nawet nie zdawałam sobie sprawy, chlip chlip D:
      LEPSZE FBI NIŻ ĆMY, ZNÓW MI JAKAŚ FRANCA WPADŁA, NIE ŚPIĘ DZIŚ U SIEBIE D:

      Usuń
    2. No podczas zakładania coś o tym pisało :/ Takie łase na opowiadania są te ludzie z googlów :D Mi też sie podoba, ten smok to Balerion Czarny Strach z Gry o Tron ^^ Może by Ci je wytłukli przy okazji najazdu,kto wie? :D A u mnie dzisiaj, tak koło 3 nad ranem, (jak szedłem do kuchni sobie zrobić kanapkę), to na ścianie klatki schodowej siedziała taka ogromna, czerwona ćma :O Bo tam zawsze okno otwarte w lecie to wlatują, ale taaaaaaaaka (pokazuję na palcach) :D

      Usuń
    3. Czytanie regulaminów się kłania, dzień dobry, Freyju! ;____;
      Nice. Kocham smoki i właściwie tylko dlatego Targaryenowie są moim ulubionym rodem, bo inaczej bym nie zdzierżyła, Dany okrutnie zaczyna mi działać na nerwy ;_;
      NIE WYSZŁABYM Z POKOJU. Nigdy ;_____; Przed niczym jeszcze nie uciekałam w takich podskokach, w jakich uciekam przed ćmami... No dobrze, raz. Przed dzikami, po pijaku, nie polecam ;_;

      Usuń
  6. Długo zabierałem się za czytanie Twoich opowiadań, ale... Bogowie, ile tego tu jest. Szacunek za systematyczność i wytrwałość w pisaniu. Zaczęliśmy mniej więcej w tym samym momencie, a moich tworów nie ma nawet procenta z tego, co tutaj widzę.

    Przyciągnął mnie Midgard, bo mam wspaniałe wspomnienia związane z mitologią nordycką. Wiem, że to Twoje pierwsze opowiadanie i mam nadzieję przeczytać całość. Nie zdziw się więc, jeśli narobię Ci mnóstwa wyświetleń którejś nocy. ;D

    A ta muzyka... Posłuchaj grupy Tyr, jeśli jeszcze ich nie znasz. Myślę, że się spodoba.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazbierało się, owszem ^^ Były czasy, kiedy człowiek wrzucał codziennie nową część... Ale raczej minęły na dłuższy okres :D Wszystko jest kwestią ilości wolnego czasu, którego zawsze miałem w nadmiarze^^
      Tak, mitologia nordycka jest jedną z najciekawszych jakie znam... Zaraz potem jest celtycka, na której bazował Tolkien pisząc swoje książki...Zresztą, uwielbienie do Celtów mam zaprogramowane z programem nauczania na moich studiach :D
      Zapraszam do czytania, nie będę się smucił wyświetleniami :)
      Znam Tyr. Bardzo fajny zespół, racja :) I cieszę sie ,ze podoba Ci się moja playlista :) Pozostaje mi tylko życzyć przyjemnego czytania :)

      Usuń