czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział II-Ofiary wojny część VII


             Rankiem przed namiotem dowódcy stał rząd czterech drewnianych pik, na których zatknięte były głowy pułkowników, którzy według Grooka dopuścili się zdrady. Chmary much kłębiły się wokół każdej z nich, łażąc po wytrzeszczonych pośmiertnie oczach. Ostatnie krople gęstej, czarnej krwi powoli skapywały na piasek. 
           Przywódca hordy stał uśmiechnięty i dumnie wyprostowany przed nowymi dowódcami, którzy zmuszeni byli wcześniej napluć na swoich martwych poprzedników, aby okazać pogardę dla ich postępowania i dowieść wierności wobec zwierzchnika.

             -Ci głupcy, których tu widzicie, chcieli pozbawić mnie pozycji. Niechaj ich przykład będzie dla was…-tu wyraźnie zabrakło mu słowa-przykładem na to, co spotyka tych, którzy się mi sprzeciwiają!

            Wśród nowo awansowanych Orków przetoczył się szmer aprobaty, który najwyraźniej nie przypadł do gustu Grookowi gdyż bez ostrzeżenia wbił pieść w żołądek najbliższego z nich. Siła ciosu powaliła go na ziemię. Nie usatysfakcjonowany wymiarem kary, dowódca zaczął kopać leżącego.

          -Głośniej…Psy…Bo…Będziecie…Następni

Każde słowo podkreślone było uderzeniem obutej w skórzany but stopy.

           -A teraz jazda do mojego namiotu! Mamy coś do zrobienia! Poznacie w końcu pod jakim geniuszem przyszło wam służyć!

              Podnosząc z ziemi plującego krwią towarzysza ruszyli za Grookiem.

             Następnego dnia, z obozu Orków zaczęły się oddalać we wszystkich kierunkach małe grupki zielonoskórych, wyposażone w zapasy jedzenia na kilka dni. Były one zdecydowanie za małe jak na siły uderzeniowe, bardziej wyglądały na forpoczty, które miały za zadanie zbadanie okolicy przed ruszeniem głównego trzonu sił.                       Obserwujący to z murów ludzie, żywili w sercach skrytą nadzieję, iż jest to sygnał świadczący o rychłym końcu oblężenia i wycofaniu się zielonej armii spod twierdzy. Jednak były to płonne oczekiwania. W rzeczywistości owe grupy miały za zadanie odszukać smocze legowisko, dzięki któremu Grook mógłby zrealizować swój szalony plan. 
           Pochłonięty myślą o swoim podstępie, dowódca hordy zapomniał nawet dać nowym pułkownikom rozkaz szturmowania fortecy, co pozwoliło wyczerpującym się powoli siłom obrońców na zregenerowanie. Przez kolejny tydzień nic się nie działo. Wyglądało to jakby Orkowie byli zaprzyjaźnionym ludem, którego król przybył właśnie z wizytą do pana zamku, zostawiając swoją świtę na przedpolach. 
           Monotonię przerywały tylko od czasu do czasu przekleństwa płynące z największego namiotu, posadowionego w centrum orczego obozu, oraz sporadyczne wrzaski bitych do nieprzytomności zielonoskórych. Podekscytowanie Grooka było tak wielkie, że nie mógł sie powstrzymać przed wyżywaniem się na podwładnych. Za każdym kolejnym dniem mijającym od czasu wysłania zwiadowców przynosił coraz więcej połamanych kończyn i rozbitych nosów. 
           W końcu, ósmego dnia czujki zaczęły powracać, niosąc ze sobą wieści, które niezbyt cieszyły dowódcę. Każda grupka, która wracała z pustymi rękami urządzała losowanie. Pechowiec, który wyciągnął najkrótszą słomkę, musiał składać raport w imieniu całego oddziału, i również imieniu całego oddziału, otrzymać nagrodę postaci gradu ciosów i kopniaków. Gdy Grook stracił juz nadzieję na pomyślne informacje, po obozie rozeszła się wiadomość, że oto nadchodzi kolejna gromada wysłana na poszukiwanie smoków.
          Pogrążony w ponurych wizjach, dowódca nie chciał opuszczać swojej kwater, czekał więc aż to oni przyjdą do niego. Nie trwało długo, zanim próg jego namiotu przekroczył przysadzisty, ale za to potężnie zbudowany Ork, meldując się jako członek zwiadu. Przyzwyczajony do tego, że pojedynczy wojownik oznacza brak rezultatów, Grook podniósł się z siedzenia, zbliżył do przybysza i wymierzył mu solidnego kopniaka w brzuch.

           -Chcesz mi powiedzieć ,że nic nie znaleźliście?

           Zielonoskóry, mimo bólu zdołał utrzymać się na nogach. Zgięty w pół próbował złapać powietrze, wyraźnie chcąc coś powiedzieć. Podniósł do góry dłoń, dając znak swemu wodzowi, żeby powstrzymał się od dalszych ciosów. 
          Zirytowany tym gestem, który wziął za próbę wydawania sobie rozkazów, Grook ponownie kopnął wojownika, tym razem w głowę, która dzięki zgiętej postawie znajdowała sie akurat na odpowiedniej wysokości. Tym razem Ork upadł rozrzuciwszy ramiona. 
          Z pogruchotanych warg wypływała strużka krwi. Siłą uderzenia zamroczyła go, i nie był w stanie zareagować na kolejne razy skórzanych buciorów. Kiedy twarz zwiadowcy zamieniła się w krwawą breję, poła namiotu uniosła się i wpadł kolejny Ork, z wypisaną na obliczu rządzą mordu. Widząc bezwładne ciało towarzysza zatrzymał się, wlepiając w niego zdziwione spojrzenie.

          -Czego?- warknął Grook.

          - Przynoszę wieści panie. Chciałem to zrobić wcześniej, ale Hraz mnie najwyraźniej uprzedził, choć miał na mnie poczekać! Chciał zgarnąć całą nagrodę dla siebie!

          - Jaka nagrodę głupcze! Za złe nowiny nie ma nagrody, ale kara!- To mówiąc dołożył nie dającemu juz oznak życia Hrazowi kilka kopniaków.

           - Złe nowiny?- na głupkowatej twarzy orka pojawił się wraz niezrozumienia- Czyż nie mieliśmy znaleźć gniazda smoków?

Spojrzenie Grooka przeniosło się na zmasakrowane ciało u jego stóp.

          -Nie wspominał, że coś znaleźliście!

          -Widocznie zapomniał. Zdarza mu się to czasem. W jednej z bitew dostał w głowę drewnianym młotem.

          -Nie obchodzi mnie jego pamięć! Obchodzi mnie smok! Gadaj czego się dowiedzieliście!

           Zwiadowca zaczął składać meldunek. W trakcie opowieści na usta Grooka wypłynął uśmiech samozadowolenia. Zwycięstwo było już blisko.

7 komentarzy:

  1. Kurde,może wybrzydzam ale trochę za krótkie ;) Szybko się czyta,
    http://wiecej-niz-muzyka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie miałem czasu napisać więcej w ostatni weekend :/ ale od dzisiaj mam ferie, więc będe sie starał tworzyć o wiele dłuższe rozdziały ^^

      Usuń
  2. Czemu takie krótkie. :C
    Przeczytałam w mgnieniu oka i chcę więcej!
    Ale tym razem z Ivarem, polubiłam chłopaka. xD
    No to czekamy na kolejny rozdzialik. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Ivara trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, gdyż akcja z Grookiem musi się rozwinać, abym mógł kontnuować fabułę :D A, i taki spoiler...To się dzieje jak narazie mniej więcej wtedy, kiedy ludzie z Astarothu toczyli bitwę z Orkami ^^

      Usuń
  3. Już myślałem, że orkowie będą przedstawieni tylko jako bezmyślne bestie, a tu okazuje się, że mają pewne ludzkie cechy (co prawda same negatywne, ale to zawsze coś). Ciekawe co Grook zamierza, fajnie by było gdyby planował przejąć kontrolę nad jakimś smokiem.
    PS: szybko zamieszczasz nowe fragmenty, nie wiem czy nadążę z czytaniem :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałem komentować co jedną część, ale coś mi nie wyszło
    Sam pomysł na opowiadanie jest bardzo fajny, to trzeba przyznać, ale nie jest oryginalny ; P Akurat w szeroko pojętym fantasy trudno wymyślić coś naprawdę nowego i innowacyjnego.
    Życie w Astaroth mogłoby być bardziej obszernie opisane. Wiesz, jakieś spory, że coś nie pykło et cetera
    Tak samo bitwa - mogłaby by być znacznie dłuższa i wyszłoby to opowiadaniu tylko na lepsze ; )
    Myślałem, że smoki im pomogą, ale na swoje nieszczęście się pomyliłem. Nieszczęście, bo nie cierpię magii. Niemniej zamierzam przeczytać do końca to opowiadanie.
    Nie mam dzisiaj kompletnie sił na komentowanie, ale kiedyś trzeba to było zrobić *wzdycha*
    A.J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie historia Astaroth była dość mało znaczącym wątkiem, więc nie chciałem za bardzo się o nim rozpisywać :P Bitew natomiast będzie jeszcze sporo przed Tobą ^^ Akurat opisywanie mordobicia to moje ulubione zajęcie :D Też nie przepadam za magią, ale to element niezbędny do utrzymania fabuły w kupie :P Zresztą, zobaczysz co się stanie z darem Ivara ^^

      Usuń