Szereg za szeregiem, kolejne
grupki odzianych w typowe dla Eldarów jaskrawe pancerze wojowników wybiegało z
ciemności skrywających dalszą część mostka i zajmowało pozycje za
poprzewracanymi terminalami i innym sprzętem mogącym stanowić ochronę przed
ogniem. Byli wśród nich wyżsi od pozostałych, uzbrojeni w długie, baryłkowate
miotacze ognia żołnierze Kasty Płomieni, zakuci w pomarańczowe zbroje, po
których pełzały ciemnoczerwone wyładowania elektryczne. Ich przypominające
głowy owadów hełmy nadawały im upiornego wyglądu, który działał na przeciwników
równie przerażająco jak oręż, który ze sobą nieśli. Obok nich, biegli lżej
uzbrojeni, ale za to szybsi i zwinniejsi szermierze, dzierżący w dłoniach
smukłe, podwójne ostrza skąpane w fioletowym świetle pól siłowych. Trzynastemu
udało się wyłowić spojrzeniem dwie rozmyte postacie, otoczone aurą iskrzącego
od mocy psionicznych powietrza, które trzeszczało i wyło potępieńczo za każdym
razem, gdy jedna z Eldarskich wiedźm wykrzykiwała rozkazy w niezrozumiałym dla
kapitana języku.
Kolejne fale obcych pojawiały się
w zasięgu wzroku, niemal całkowicie wypełniając sobą oświetloną część
olbrzymiego pomieszczenia. Z mroku za ich plecami, dochodziły odgłosy
nadbiegających wciąż posiłków. Zanim oszołomiony nagłym pojawieniem sie
przeciwnika Trzynasty, był w stanie wydać komendę do odwrotu, lub choćby
ukrycia się, Eldarscy wojownicy oddali pierwszą salwę, która wryła się głęboko
w szeregi skazańców, kosząc wszystkich, którzy znaleźli się na jej drodze.
Dziwaczne pociski obcych ze świstem przecinały powietrze, uderzały w ciała
więźniów wzbudzając głośne okrzyki bólu. Niektóre z nich z brzękiem odbijały
się od metalowych ścian, i rykoszetując raziły zarówno ludzi, jak i Eldarów.
Jeden z takich właśnie pocisków, uderzywszy wcześniej w podpierający
niebotycznie wysokie sklepienie filar, zmienił swoją trajektorię lotu, i
pomknął w stronę Trzynastego, który właśnie w tym czasie padał na ziemię szukając
schronienia za jakimś przewróconym urządzeniem.
Mężczyzna poczuł potężną falę
bólu rozchodzącą się z miejsca, w które uderzył zębaty dysk, i przez chwile
znalazł się na skraju utraty przytomności. Przed oczami tańczyły mu całe
galaktyki wypełnione gwiazdami, a mostek palił go niczym przypiekany żywym
ogniem. Nagle, w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał, wystrzelił długi
jęzor białych płomieni, który przetoczył się nad jego kryjówką, i skąpał w swym jasnym blasku grupkę mniej
szczęśliwych skazańców. Przeraźliwe wrzaski płonących ludzi dołączyły do
kakofonii szczękającej broni i brzęku pocisków uderzających w metal. Gęsty dym
niosący ze sobą obrzydliwy zapach spalonego mięsa zaatakował nozdrza i oczy
Trzynastego, zmuszając go do wstrzymania oddechu. Ostrożnie sięgnął dłonią ku
swojej piersi, spodziewając się znaleźć tam ziejący otwór zalany krwią, jednak
ku swojemu zdumieniu, natrafił na nienaruszone, choć wywołujące fale ogromnego
bólu pod najmniejszym dotknięciem ciało.
Starając się nie przysparzać
sobie cierpienia, dokładnie obmacał mostek, szukając wyjaśnienia tego
nietypowego zjawiska. Podniósł głowę chcąc zobaczyć na własne oczy co go
uratowało przed niechybną śmiercią. Z przodu uniformu zauważył niewielką
dziurę, przez którą prześwitywał pogięty i poczerniały kawałek metalu, w którym
dopiero po dłuższej chwili rozpoznał pokrytą nieznanym mu pismem blaszkę,
zabraną trupowi wraz z mundurem. Nie mogąc uwierzycie we własne szczęście,
mężczyzna roześmiał się na głos i prawie natychmiast tego pożałował. Może i nie
był ranny, ale na pewno porządnie potłuczony. Każdy, nawet najdrobniejszy ruch
klatki piersiowej wywoływał u niego fale bólu. Nawet oddychanie sprawiało mu
cierpienie, jednak patrząc na żywe pochodnie, w które zamienili się jego
podwładni, i tak był wdzięczny Imperatorowi za opiekę. A podobno bycie hieną
cmentarną było grzechem przeciwko Jego woli.
Być może kiedyś zapyta o to
Inkwizytora, ale żeby móc to zrobić, musiał najpierw wyjść cało z tego burdelu,
który zaczynał coraz bardziej wymykać się spod kontroli. Starając się jak
najmniej ruszać głową, nie chcąc podrażnić obolałego ciała, szybko ocenił
sytuację. Nie mógł widzieć nacierających Eldarów, którzy znajdowali się za jego
plecami i w dodatku byli zakryci przez osłonę, jednak z natężenia wstrzałów z
ich piekielnych strzelb, mógł wywnioskować, że było ich mnóstwo. Przynajmniej
kilka setek. Przeklął w myślach Kestaha, który wysłał ich na tak samobójczą
misję. Równie dobrze mógł ich wysłać przez pole minowe, by swoimi ciałami
rozbroili drogę dla potężnych Astartes. Nie miał teraz jednak czasu na
rozrzewnianie się nad własnym losem. W każdej chwili Eldarzy mogli przypuścić
szturm i jednym uderzeniem wybić ich wszystkich. Jedynym co ich przed tym
powstrzymywało, było zapewne to, że nie mieli pojęcia o liczebności sił, które
ich zaatakowały, i być może spodziewali się obecności Kosmicznych Marines.
Gdyby tylko wiedzieli…Niecała
dwusetka więźniów, uzbrojonych w byle jak dobrany ekwipunek, zaprawiona
wprawdzie w zabijaniu, jednak nie mogąca się równać pod względem siły ognia z
opancerzonymi wojownikami Eldarów. Trzynasty widział swoich podwładnych wystrzeliwujących
zza osłon kolejne salwy ze swoich laserów. Jasne wiązki światła przelatywały
ponad jego głową i ginęły poza zasięgiem wzroku. Nie mógł ocenić czy powodują
one jakiekolwiek obrażenia u obcych, mógł jedynie się modlić, by tak było.
Usłyszał chrapliwy głos ostrzegający przed eksplozją, a chwilę później jeden ze
skazańców rzucił w stronę nieprzyjaciół granat, który z ogłuszającym hukiem
wybuchł pośród zbitej gęstwiny ciał. Tym razem, efekty były widoczne nawet dla
wciąż leżącego na ziemi Trzynastego. Fragmenty odzianych w jaskrawe pancerze
kończyn upadły u jego stóp, wypływająca z nich posoka szybko zaczęła wsiąkać w
jego wojskowe spodnie.
Więźniowie wdali z siebie
tryumfalny wrzask, słyszalny nawet poprzez kanonadę, która wypełniała mostek.
Chwilę później, został on przerwany przez
piskliwy jazgot, któremu towarzyszyło znaczne obniżenie się temperatury.
Poprzez białą mgiełkę oddechu, kapitan zobaczył jak człowiek, który rzucił
granat, pada na kolana, a z jego nozdrzy, oczu i uszu wypływają strumyki
ciemnej krwi. Całe ciało nieszczęśnika zaczęło się trząść, aż w końcu jego
głowa eksplodowała w blasku bladoniebieskich iskier wymieszanych z odłamkami
kości i fragmentami tkanek. Trzynasty stwierdził, że czas najwyższy dołączyć
się do walki. Ignorując rozsadzający pierś ból, podźwignął się do pozycji
kucającej i ostrożnie wychylił zza osłony panelu. Wycelował swój laser w
stojącego na widoku obcego w pomarańczowym pancerzu, pociągnął za spust.
Wiązka światła uderzyła w
przezroczystą wizurę hełmu, i przeszła na wylot poprzez głowę Eldara.
Zadowolony z efektu, mężczyzna zaczął strzelać do kolejnych celów. Od czasu do
czasu powracał do kryjówki, by uniknąć chmar kryształowych dysków, lub
strumieni płynnego ognia. W międzyczasie rozglądał się za łącznościowcem, który
wydawał się rozpłynąć w powietrzu. Musiał jak najszybciej skontaktować się z
resztą sił Imperium, wiedział bowiem, że ze swoim skromnym oddziałem, nie
będzie w stanie wygrać tej bitwy. Po swojej lewej, widział grupkę skazańców,
którzy zajęci byli wymianą ognia z Eldarami. Podnosząc głos, tak, by być
słyszanym poprzez zgiełk walki, zawołał do nich:
-Gdzie jest ten cholerny operator
VOX?
Mężczyźni wzruszyli beznamiętnie
ramionami, bardziej zajęci utrzymywaniem się przy życiu niż martwieniem się o
któregokolwiek z towarzyszy, nawet tak ważnego jak łącznościowiec. Kolejny
granat wybuchł gdzieś z przodu, tym razem znacznie bliżej niż poprzedni. Fala
uderzeniowa niosąca ze sobą odłamki metalu, uderzyła w osłonę, za którą kulił
się Trzynasty, robiąc w niej kilka dziur wielkości pięści. Robiło się coraz
bardziej niebezpiecznie. Kapitan wychylił się po raz kolejny, i wystrzelił całą
baterię lasera w jedną z elearskich wiedźm, która pojawiła się w zasięgu
wzroku. Być może jeden strzał byłby wystarczający, jednak mężczyzna nie miał
najmniejszej ochoty nadużywać przychylności losu, który najwyraźniej tego dnia
wyjątkowo się do niego uśmiechał. Psionik wydał z siebie przedśmiertny jęk,
który wyzwolił wiązkę potężnej energii mentalnej, która przedarła się przez
szeregi wojowników Kasty Ognia, zabijając kilkunastu z nich na miejscu, i
pomknęła dalej w kierunku grupki więźniów, również ich uśmiercając. Zapach ozonu
przezwyciężył nawet smród spalonego mięsa.
Pozostali Eldarzy jednogłośnie
jęknęli boleśnie, jakby rozpaczając nad stratą przywódcy, jednak po chwili
wznowili swój atak z podwojoną zajadłością. Trzynasty zmieniał właśnie
magazynek, kiedy kątem oka dostrzegł po swojej prawej jakiś ruch. Kolorowa
zbroja zamigotała jaskrawo w świetle szalejących gdzieniegdzie płomieni. Życie
zawdzięczał tylko temu, że Eldar był równie zaskoczony spotkaniem z nim, jak on
sam. Lata spędzone na obskurnych ulicach, na których się wychowywał, i wrodzony
instynkt przetrwania sprawiły, że to Trzynsaty jako pierwszy otrząsnął się z
szoku. Nie mając dość czasu aby załadować nową baterię do swojego pistoletu,
mężczyzna błyskawicznym ruchem sięgnął po swoją ulubioną broń, czyli długi,
ząbkowany nóż, który zawsze nosił w pochwie przy pasie. Przez chwile
zastanawiał się co prawda, czy nie chwycić za wystającą zza ramienia rękojeść
miecza łańcuchowego, jednak zaraz odrzucił ten pomysł. Znajdował się w ciasnej
przestrzeni pomiędzy dwoma przewróconymi terminalami, i posługiwanie się równie
długą bronią byłoby niemożliwe.
Bitewny przypływ adrenaliny
pozwolił mu całkowicie zapomnieć o posiniaczonej klatce piersiowej, i skupić
się na walce. Eldar, widząc co za chwilę się stanie, próbował wycelować swoją
podłużną broń, jednak zrobił to zdecydowanie za wolno. Skazaniec rzucił się
całym ciałem na swojego przeciwnika, zbijając go z nóg. Z wyduszającym
powietrze z płuc impetem upadli obaj na ziemię, obcy wijąc się pod niemałym
ciężarem mężczyzny. Nie tracąc czasu na zabawę, Trzynasty potężnym ciosem
zanurzył ostrze swojego rzeźnickiego noża w głowie wojownika. Czubek ostrej
niczym brzytwa klingi, która była chlubą i oczkiem w głowie kapitana, z
łatwością przebił się przez wykonany z nieznanego metalu hełm kosmity, i
przyszpilił jego czaszkę do pokładu statku. Wnętrze pancerza zostało zalane
przez ciepłą krew, uchodzącą z dogasającego już ciała. Mężczyzna wyszarpnął ostrze
i dokładnie wytarł je o spodnie uniformu. Przed sobą nie widział żadnych przeciwników,
postanowił wiec wykorzystać tą chwilę oddechu na odnalezienie radiowca.
Zaczął się wycofywać, idąc tyłem,
by nie dać sie zaskoczyć kolejnemu wojownikowi wyskakującemu mu zza pleców.
Dotarł do kolejnej osłony, i natychmiast się za nią skulił, unikając jakichś
zabłąkanych pocisków. Obok siebie miał dwa trupy z naszywkami Karnego
Batalionu, leżące w kałuży stygnącej już krwi, żaden z nich nie był jednak tym,
którego szukał. Zawsze czujny i dbający o własne interesy, dokładnie przeszukał
ciała, zabierając wszystko, co mogło mu się przydać. W jednej z kieszeni
mężczyzny z paskudną blizną biegnącą w poprzek zakrwawionego czoła wyczuł
płaski, ciężki przedmiot, który niezmiernie go ucieszył. Granat. Nacisnął
przycisk aktywacyjny, i zamaszystym ruchem ręki rzucił go daleko przed siebie,
celując w największa gęstwinę wrogów. Potężna eksplozja targnęła
pomieszczeniem, a po chwili dołączyły do niej następne. Najwidoczniej wybuchły
pojemniki z paliwem do miotaczy ognia. Białe płomienie zaczęły pochłaniać kolejnych
i kolejnych Eldarów, jednak pomimo iż kilkudziesięciu z nich upadło twarzą w
dół na pokład, ich miejsce zajęli kolejni, którzy wcześniej czekali na swoją
kolej w mrokach statku.
Chaos jaki zapanował po tej nowej
eksplozji, pozwolił Trzynastemu na bezpieczne wycofanie się za kolejną osłonę,
jednak i tym razem, nie natrafił na łącznościowca. Rzucił spojrzenie na lewo,
gdzie kuliło się kilku więźniów. Ku jego uldze, na plecach jednego z nich
zauważył urządzenie VOX. Jedyny kłopot
był w tym, że aby się do niego dostać, musiałby przebiec przez nieosłonięty
fragment, na którym byłby łatwym celem dla każdego eldarskiego wojownika.
-Ty tam! Łącznościowiec!
Natychmiast skontaktuj się z Inkwizytorem Kestahem, i przekaż mu raport o
naszej sytuac…
Kolejna eldarska wiedźma znalazła
się w polu widzenia, i skierowała swój gniew dokładnie w to miejsce, w którym
ukrywał się radiooperator. Nagły błysk sprawił, że Trzynasty zmuszony był
odwrócić wzrok, a gdy zniknął, jego oczom ukazał się niezbyt przyjemny widok.
Cała grupka skazańców zamieniła się w powykręcane zwłoki, wyglądające tak,
jakby jakaś tajemnicza siła roztrzaskała je o skały, a potem podrzuciła w to
miejsce, w którym leżeli. Szybko rosnąca kałuża czerwieni rozlewała się po
nieosłoniętej przestrzeni, jakby kpiąc sobie z kapitana, dając mu do
zrozumienia, że będzie musiał zaryzykować życiem, żeby je ocalić. Trzynasty
zaklął szpetnie, potem jeszcze raz i jeszcze, aż w końcu, zupełnie już
wyprowadzony z równowagi, zmienił magazynek w swoim laserze, i nadal
przeklinając zarówno Kestaha, jak i Eldarów, którzy nie potrafili zdechnąć
kiedy przychodziła na nich pora, i zamiast tego zmuszali go do podobnych
decyzji, podniósł się na nogi. Puścił się biegiem w kierunku martwego operatora
radiowego, oddając w ruchu kilkanaście strzałów na oślep.
Pociski świszczały mu koło uszu, a jęzory
płomieni przypiekały boki munduru, jednak jakimś dziwnym zrządzeniem losu nie
wyrządzając mu żadnej krzywdy. Wywrzaskując pod adresem nieprzyjaciół
najbardziej jadowite i obrazowe wyzwiska, jakie przychodziły mu do głowy, nie
pozostawiając suchej nitki na ich matkach, którym przypisywał niechlubne
stosunki z Orkami i ciągle strzelając, dopadł w końcu do osłony, i drżąc na
całym ciele od nadmiaru gniewu, wziął kilka głębokich oddechów. Odrzucił na bok
dymiący pistolet, i sięgnął po plecak łącznościowca. Troskliwie obejrzał
urządzenie, szukając śladów uszkodzeń, jednak ku swojej niezmiernej uldze nie
znalazł żadnych. Usłyszał odgłos zbliżających się kroków. Poderwał się, i nie
zadając sobie trudu z wyciąganiem noża, korzystając z przepełniającej go wciąż
furii, rzucił się na nadchodzącą postać z gołymi pięściami. W przelocie
odnotował, że nie postąpił najrozważniej, miał bowiem przed sobą aż dwóch
eldarskich wojowników, jednak mało go to w tej chwili obchodziło.
Potężnymi niczym uderzenia młotów
ciosami pięści zatłukł pierwszego z nich na śmierć. Jego dłonie spłynęły krwią
ze zdartych kłykci, które poraniły się o rozbite fragmenty wizury obcego. Tymczasem
drugi kosmita, zaskoczony wściekłością napastnika, wymierzył mu solidne
uderzenie w plecy, które posłało go obolałego w powietrze. Trzynasty owładnięty
istnym szałem berserkera ze starożytnych opowieści, niemal natychmiast zerwał
się na równe nogi, i zanim jego przeciwnik zdążył się zbliżyć, ściągnął z
pleców miecz łańcuchowy. Nie mając czasu na uruchomienie mechanizmu, włożył
całą swoją siłę w potężny zamach, którym zmiażdżył pancerz Eldara, i posłał go
nieprzytomnego na ścianę mostka. Dla pewności, poprawił pchnięciem w głowę,
które niemal zerwało ja z ramion obcego. Jednak cios kosmity przesunął go nieco
zbyt blisko linii nieprzyjaciół. Widział już kolejnych przeciwników biegnących
w jego stronę.
Byli to smukli szermierze,
zręcznie wywijający swoją iskrzącą się bronią. Trzynasty wydał z siebie
barbarzyński krzyk, coś pomiędzy szczeknięciem polującego ogara, a rykiem
szarżującego pavoniańskiego jaszczura. Wdusił przycisk znajdujący się przy
rękojeści, i wirujące zęby miecza ożyły. Pierwszy wojownik dobiegł do niego
wkrótce potem, przygotowując się do wymierzenia mu szerokiego cięcia swojego
przypominającego kosę ostrza. Kapitan nie był nigdy szkolony w szermierce,
jednak doświadczenie wojenne podpowiadało mu, że pchnięcie jest szybsze od
zamachu. Błyskawicznym ruchem wyrzucił przed siebie zaciśnięte wokół miecza
pięści, miażdżąc twarz napastnika ciężką rękojeścią klingi. Jego ciało ciężko
upadło na pokład, i wciąż pchane impetem, prześlizgnęło się za plecy mężczyzny
zostawiając za sobą ciągnący się ślad posoki. Skazaniec ustawił swoją broń czubkiem
w kierunku kolejnego Eldara, który za późno zorientował się w zagrożeniu, i
popychany z tyłu przez swoich towarzyszy, nadział się na nią i osunął na
kolana.
Wirujący łańcuch posyłał dookoła
krople krwi i powyrywane fragmenty ciała. Trzynasty oparł ciężki but o pierś
obcego, i mocno pociągnął oswobadzając oręż. W sam raz, by zdążyć uchylić się
przed uderzeniem podwójnego ostrza, które z pewnością skróciłoby go o głowę. Zgięty
w pół, staranował przeciwnika, który pod wpływem siły ciosu wypuścił z rąk swoją
broń. Tańczące po powierzchni metalu iskierki mocy zgasły, jakby zasilał je nie
jakiś wbudowany mechanizm, a wola szermierza. Więzień ocenił swoją sytuację.
Zbliżało się do niego kolejnych trzech wojowników, a w oddali mógł dostrzec
całą ich grupę, gotową dołączyć do swoich braci w razie potrzeby. Na szczęście
nie wzięli go za poważne zagrożenie, i nie raczyli ruszyć wszyscy naraz by go
zabić. Na razie. Mężczyzna poprzysiągł sobie, że pokaże tym plugastwom, że
Imperator nie ocalił go na próżno, i że nawet najbardziej pogardzane z Jego
dzieci jest warte więcej niż setka obmierzłych kosmitów. Przygotował się do
nadchodzącej walki.
Wzmocnił uchwyt na ciężkiej rękojeści, od
której jego mięśnie zaczynały już palić. Nadal ogarniał go bitewny szał, jednak
niósł on za sobą straszliwą cenę, którą przyjdzie mu zapłacić gdy to wszystko
się skończy. Oczywiście, jeśli zginie, konsekwencje nie będą już miały żadnego
znaczenia. Upewnił się jeszcze, czy plakietka z jego numerem nie została
uszkodzona. Wszystko z nią było w porządku. Być może już wkrótce świat dowie
się, że nie był jednak bezwartościowym śmieciem, za którego był uważany przez
większość swojego życia.
-Ku chwale Imperatora!
Jego głos przebił się przez wycie
łańcuchowego miecza wgryzającego się w pancerz najbliższego Eldara. Obcy upadł,
kiedy obie jego nogi zamieniły się na wysokości kolan w zbitą masę
potrzaskanych kości, tryskającej krwi, i poszarpanego mięsa. Trzynasty z
satysfakcją przypominającą tę na twarzy dziecka, które dostaje wymarzony
prezent, usłyszał trzask pękającej czaszki, kiedy nadepnął odzianą w oficerskie
buty stopą na odsłoniętą głowę wojownika, kończąc jego życie. Kolejny
wykorzystał ten moment niepotrzebnego rozproszenia, i ciął głęboko w ramię
kapitana. Mężczyzna zaśmiał się tylko upiornie, i wbił klingę pod kątem w ciało
przeciwnika, tak, że rana wlotowa znajdowała się poniżej mostka, a wirujący
czubek wyłonił się z karku szermierza. Nie odczuwając ani bólu, ani upływu
krwi, która dość obficie ciekła z rozcięcia, Trzynasty kopnął w brzuch Eldara,
który starał się go zajść od boku. Słabiej opancerzeni wojownicy walczący
długimi ostrzami, odziani byli jedynie w swego rodzaju skórzane kamizelki,
zapewniające im większą swobodę ruchów, kosztem słabszego pancerza, dlatego też
cios wydusił powietrze z płuc obcego, posyłając go na łopatki walczącego o
oddech.
Kapitan opuścił miecz, i gładko
pozbawił powalonego głowy. Jego towarzysz chciał pomścić śmierć pobratymca,
jednak chęć odwetu zaślepiła jego osąd, i biegnąc zbyt szybko, poślizgnął się w
kałuży tętniczej krwi wypływającej z bezgłowego korpusu. Skazaniec dodatkowo
podciął mu nogi, a gdy ten uderzył o posadzkę, przyszpilił go do niej jednym
pchnięciem w serce. Nagle, więzień zorientował się, że zabrakło mu
przeciwników. Walka nadal trwała, wciąż słyszał kanonadę wstrzałów i jęki
konających i rannych, jednak wokół niego nastała cisza. Otaczały go
zaszlachtowane trupy Eldarów, a on sam stał pośród nich niemalże nietknięty, od
stóp do głów obryzgany ich ciemną posoką. Widział już poruszenie wśród szeregów
nieprzyjaciół, i wiedział, że chwila oddechu nie potrwa długo, Teraz rzucą na
niego więcej wojowników, za wszelką cenę starając się go zabić. W jego kierunku
pomknęło kilka pocisków, jednak zdążył się w porę schronić za osłoną. W
ferworze walki posunął się za daleko do przodu, i oddalił się od zwłok
łącznościowca, lecz nie miał teraz jak naprawić swojego błędu.
Nad jego głową świstały kule i
tryskały strumienie płomieni, słyszał tupot zbliżających się nieprzyjaciół.
Mógł tylko mieć nadzieje, że Eldarowie wstrzymają ogień, kiedy w pobliżu znajdą
się ich pobratymcy. Tak jak przypuszczał, chwilę później wstrzały
skoncentrowały się na innym celu, zostawiając go na łaskę szermierzy, którzy
widocznie obrali sobie za punkt honoru pokonać go w walce w zwarciu. Cóż, on w
przeciwieństwie do nich, był więźniem, szumowiną, którą i tak pogardzali już
wszyscy, więc nie musiał przejmować się czymś równie bezużytecznym jak honor.
Obok siebie miał trupy kilkorga swoich podwładnych, w których martwych dłoniach
nadal były zaciśnięte pistolety laserowe. Trzynasty sprawdził pierwszy z nich i
z zadowoleniem zauważył, że bateria jest prawie pełna. Wyszarpnął broń z wciąż
jeszcze ciepłego uścisku, i wychylił się zza osłony. Kilka starannie
wymierzonych strzałów wystarczyło, by trupem padło dwóch nadbiegających
nieprzyjaciół. Pozostali przyspieszyli kroku, chcąc jak najszybciej skrócić
dystans do swojej ofiary. Mężczyzna zaryzykował bardziej, i wstrzelił cały
magazynek, zabijając kolejnych trzech przeciwników.
Wciąż jednak zostało kilkunastu,
z niemałymi posiłkami czającymi się za ich plecami. Kapitan zamknął na chwilę
oczy, przygotowując się na śmierć, która nadchodziła po niego w tupocie
opancerzonych nóg. Czerpiąc z pokładów nienawiści i złości, które po równo
władały teraz jego umysłem, skazaniec poderwał się wściekle, dając upust swoim
emocjom.
-Za Boskiego Imperatora!
Pierwsze cięcie niemal
przepołowiło zaskoczonego tym nagłym atakiem Eldara. Szkarłatna mgiełka
wystrzeliła w kierunku szeroko otwartych w krzyku ust mężczyzny.
-Za Imperium!
Wirujące ostrze przedarło się z
dziecinną łatwością przez żałosną zastawę jakiegoś szermierza, przecinając
metalową rękojeść jego klingi, i pchane ogromna siłą więźnia, zagłębiło się w
hełmie obcego, rozsiewając wokoło fragmenty metalu i ciała.
-Za 13-ty Batalion!
Osłabione ramiona Trzynastego
walczyły o wyrwanie szarpiącego ostrza z ciała zabitego. Końcówka jednej z
eldarskich kling dosięgła jego piersi. Mężczyzna poczuł jakby ktoś przesuwał po
jego skórze rozpalonym do czerwoności prętem. W jego nozdrza uderzył zapach
palonego mięsa, kiedy fioletowe wyładowania tańczące po powierzchni oręża
stykały się z jego ciałem. Pobudzany bólem, desperackim wysiłkiem oswobodził
miecz, i zagłębił go w brzuchu swojego przeciwnika. Eldar padł martwy, jednak jego
miejsce już zajmowali następni. Kapitanowi wydawało się, że jest ich
nieskończona rzesza.
Morze odzianych w owadzie hełmy
głów przelewało się przed jego słabnącymi z wycieńczenia oczami, czuł, że w nim
tonie, i wkrótce spocznie na jego mrocznym dnie, z daleka od światła Złotego
Tronu. Ta myśl pobudziła go do oporu przeciw tak niesprawiedliwemu losowi. Może
i był przestępcą, wyrzutkiem, jednak spełniał powierzoną sobie rolę, i chociaż
w śmierci chciał znaleźć odkupienie. Próbował jeszcze walczyć, jednak jego
ciało odmawiało mu posłuszeństwa, wyczerpane morderczym transem, w który
wcześniej wpadł. Nagle do jego uszu dobiegł jakiś dźwięk. Z początku uznał to
za kolejny majak swojego zmęczonego umysłu, jednak zauważył, że Eldarowie
również zdają się go słyszeć. Odwracali głowy w kierunku źródła owego hałasu, i
najwyraźniej to co widzieli niezbyt im się podobało, gdyż natychmiast podnosili
w gotowości swój połyskujący oręż. Mężczyźnie w końcu udało się wyróżnić
poszczególne słowa, był to bowiem okrzyk wydobywający się z ludzkiego gardła.
Nie, nie z ludzkiego. Z dziesiątek ludzkich gardeł, wrzeszczących ochrypłymi,
skrzeczącymi, nieprzyjemnymi dla ucha głosami, które Trzynastemu wydawały się w
tym momencie śpiewami aniołów, które przybyły po jego duszę.
-Za Imperatora! Za Imperium! Za 13-ty Batalion! Za kapitana
Culligana!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz